Bardzo, bardzo dawno temu1, czyli w lutym dwutysięcznego dziesiątego roku napisałem sobie notatkę o niebywale wymownej treści „Wołać o pomstę do nieba 116”. Teraz jak na to patrzę to brzmi trochę jak cytat z wielkiej i szanowanej księgi wraz z numerem wersetu. Prawa, czyli subiektywna wersja historii, jest taka, że notatka… No właśnie notatka, nie jest to taka notatka, jaka pewnie gdzieś jest w pamięci naszych babć czy nawet naszej, czy aby być bardziej precyzyjnym w mojej. Notatka w tym przypadku przybrała postać zadania TODO w ałtluku czyli nazewnątrzspozieraczu. Tak, więc krótki ten tekst miał mi przypominać, że w czasie lektury pana Hugh Laurie pt „Handlarz bronią” na stronie 116 natrafiłem na tekst, który przyciągnął moją uwagę2. „Chodnik wołał o pomstę to nieba”3. Pytanie teraz takie, czy chodnik może wołać, a nawet jeżeli może (tylko nasze zmysły są na tyle ograniczone, że nie potrafimy tego dostrzec) to czy niebo dla chodnika jest tym samym co dla nas? A tak już trochę bardziej poważnie. To jest to kolejny zwrot ukuty przez nas, w którym odpowiedzialność zrzucamy na kogoś, lub jeszcze lepiej na coś innego. Bo wszak niemal, że my uważamy, iż coś jest nie tak to jeszcze odnosimy się do nieba czymkolwiek by ono dla nas nie było. Dlaczego więc nie weźmiemy za swoje przekanania trochę odpowiedzialności? I może zamiast „chodnik wołać o pomstę do nieba” to może my zawołajmy o pomstę, czyli zemstę na wykonawcy tego rzekomego chodnika. A niechaj nie wypróżni się ów brukarz przez powiedzmy tydzień. Jednak tak z drugiej strony to lepiej jak ktoś nas wyręcza w złorzeczeniu. Bo taka zemsta może się okazać mieczem obusiecznym i jeszcze z rozpędu pomsta nas odpadnie ot tak całkiem przy okazji. Zawsze lepiej niech to chodnik woła i w razie czego jemu się dostanie a i tak bardziej mu to zaszkodzić nie może.