Kolejny mocno służbowy mail, nad każdym słowem pochylony, nad każdym zwrotem rozczulony. Każdy związek frazeologiczny poddawany próbie rozwodowej, próbie rozciągania i przyciągania. Zdanie zawierające naście słów pisane naście minut.
I pytanie zadane po biegunowym pytaniu1 "co robisz?" Spokojnie, bo to biegunowość polarna nastąpiła, odpowiadam, że piszę odpowiedź w tej niezbyt ciekawej i przyjemnej sprawie. Kolejne pytanie, tym razem albo nie przemyślane, albo przemyślanej co jest równie przerażające, bo po raz kolejny próbuje mnie wytrącić z równowagi2. "Co tak długo?". "Bo – odpowiadam powoli - zastanawiam się nad każdym zwrotem i ważę każde słowo".
Otóż to "ważę słowo', kiedyś było łatwiej, czym dłuższe słowo i im większa czcionka tym więcej ważyło, ale skąd u mnie taki zwrot. Oczywiście pomijam w tych rozważaniach oczywistą odpowiedź, że ten zwrot został wchłonięty z resztą rzeczy wchłanianych z otoczenia. No dobra, nie pominąłem tej odpowiedzi. Jednak zastanawiam się co określa wagę słowa? Same słowo czy może bardziej kontekst jego znajdywania się3. No więc na ten przykład słowo "nienawiść" wydaję się samo w sobie ważyć dość dużo, pomijam to, że jest dość długie. Jednak ma pewną moc, może jest tak, że słowa z czasem nabierają mocy, podobnie jak wino, albo gadu im starsze tym lepsze. A tak przy okazji samo "nienawidzę cię". Ciekawe czy niewidomy tak samo odbiera to słowo, czy on może nienawidzić. Jeżeli oczywiście słowo "nienawidzić" pochodzi od widzieć, patrzeć, obserwować i oznacza wypowiedzenie woli braku chęci oglądana danej osoby. A może człowiek niewidomy nienawidzi wszystkich, brrr złe skojarzenie, zły kierunek.
Wniosek jeden4, może i ważenie słów pochodzi z czasów, kiedy to zecer mozolnie składał tekst jednak dla mnie ważenie słów jest czymś znacznie ważniejszym, choć w codziennym słowotoku nieczęsto stosowanym. A chwila ważenia słów daje mi ogromną satysfakcje, bo nie koniecznie dążę do osiągnięcia lekkości, czasami ciężkie słowa bądź wyrażenie jest przydatniejsze, bo nic tak jak słowa nie tąpa5